Moja mama wyhodowała dorodny bób. To chyba jedna z niewielu dorodnych upraw na działce wystawionej na ulewne deszcze przez większą część wiosny. Pory budzą lekki chichot a moje bakłażany wołają o pomstę do nieba. Ale cóż, dajmy im jeszcze trochę czasu. Bób w każdym razie wyrósł byczy, na wysokość niezbyt wysokiego człowieka i tak gęsty, że spore plemię liliputów mogłoby się osiedlić pomiędzy grządkami a ja nic bym o tym nie wiedziała. Najważniejsze jednak, że jest już dojrzały i mogę opychać się do woli. Ten przepis łączy go z młodym zielonym groszkiem i orzechami włoskimi.
- 3 szklanki ugotowanego bobu (w skórkach)
- 1 szklanka ugotowanego zielonego groszku
- 1 szklanka orzechów włoskich
- 3 łyżki oliwy z oliwek
- 2 niewielkie łodyżki mięty
- 1 łyżeczka posiekanego szczypiorku
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżeczka kminu rzymskiego w proszku
- sól i pieprz
- Bób, groszek, miętę, szczypiorek, czosnek oraz oliwę włóż do jednego naczynia i za pomocą ręcznego blendera zmiel dokładnie. Dodawaj stopniowo orzechy włoskie, uważając by zmieliły się na gładką masę. Dodaj do smaku kmin włoski, sól oraz pieprz.
- Podawaj na toście lub świeżym pieczywie z dodatkiem świeżych warzyw, sera lub sezamu.
Pasta smakuje świetnie podana ze świeżym pieczywem i słonym serem typu feta. Wiem, że nasiona to nie jedyna jadalna część bobu. Słyszałam, że w niektórych krajach przyrządza się całe strąki bobu, a nawet wykorzystuje liście. Na pewno poszukam przepisów:)
Zobacz również:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz